Dzień 7 na Hawajach

Dzień rozpoczął się oczywiście od tradycyjnej pobudki i rozgrzewki. Potem przyszedł czas na śniadanie i porządki. Wzmocnieni pysznym jedzeniem (nie ma to jak płatki z mlekiem) i z ogarniętymi domkami rozpoczęliśmy naukę języka hawajskiego. W końcu będąc na wakacjach w nowym miejscu wypada się nauczyć chociaż kilku podstawowych zwrotów.

Zaznajomieni z podstawowym słownictwem wzięliśmy udział w grze, w której musieliśmy zrozumieć emocje (po hawajsku) i dostarczyć im ich przeciwieństwa (kierując się wskazówkami w formie hawajskich nazw poszczególnych miejsc i wykonując różne zadania). Na koniec znalazł się jeszcze czas na chwilę zabawy w żywioły, również po hawajsku.

Po tak aktywnym popołudniu przyszedł czas na obiad! Wsunęliśmy ze smakiem zupę jarzynową i NALEŚNIKI! Pychota! Potem oczywiście cisza poobiednia, a po niej dodatkowy czas na zdawanie – zuchy rzuciły się na Gwiazdki i sprawności co bardzo nas cieszy! Zjedliśmy naszą typową „jedną małą słodką rzecz” i spotkaliśmy się, żeby wspólnie przeczytać list, który przyszedł zaadresowany „ZUCHY”. Okazało się, że napisała do nas Lilo z prośbą o pomoc w odnalezieniu Sticza, który zaginął! Ale żeby móc coś zdziałać musieliśmy najpierw dobrze poznać Hawaje, ale wszystkie strony atlasu rozsypały się po lesie, więc szukaliśmy ich jednocześnie tworząc nowe, własne mapy, żeby wiedzieć co i gdzie i nie zgubić się podczas przyszłych poszukiwań Sticza.

Wieczorem, po kolacji, wskoczyliśmy szybko pod prysznice, a następnie w piżamkach zrobiliśmy sobie podsumowanie dnia (z ocenianiem zachowania i porządków). Nadal królują same najwyższe kolory kwiatków!

Zmęczeni dniem pełnym wrażeń poszliśmy spać nie mogąc doczekać się odwiedzin, które są już za chwileczkę już za momencik…

P. S. Przepraszam, zdjęcia pojawią się tym razem z lekkim poślizgiem.

Czuj!

dh. Agnieszka

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *