Dzień 5, 13.07.2016
Rano siąpiło z nieba, więc nie było rozgrzewki – taki prezent od pogody. Poranek upłynął nam pod znakiem „przyjeżdża sanepid” – szalone porządki, dzięki którym w hotelach zapanował prawdziwy ład. Chociaż niestety trwało to i trwało. Następnie spotkaliśmy się, żeby ocenić zachowanie za poprzedni dzień.
Kiedy zaległości zostały już nadrobione turyści udali się na drobne londyńskie stragany, żeby nabyć 4 produkty ze swojej listy zakupów. Jak to bywa z handlarzami trzeba było wymieniać towary i wykonywać drobne prace różne. Zakupy wszystkim poszły sprawnie i jeszcze przed obiadem turyści wyposażeni byli w rolki po papierze toaletowym, folię, cekiny i tekturę. tylko, że jeszcze nie wiedzieli po co im to wszystko…
Po obiedzie i tradycyjnym „pół godziny dla słoniny” oraz czasie wolnym, na którym sprzęt sportowy jak i sprawności są intensywnie wykorzystywane przyszedł czas na „czyścioszka”. Turyści zwiedzili prysznice, pod którymi była naprawdę ciepła woda! Nareszcie można było dokładnie się wyszorować i wymyć włosy. Dodatkowo niektórzy musieli uskutecznić pranie majtek i skarpet – tak, żeby móc chodzić w czystych do odwiedzin (ufka, że to już w SOBOTĘ, bo nie trzeba było nie wiadomo ile prać…).
I tacy idealnie czyści odgadliśmy hasło z wisielca i znów trzeba było iść jeść. Po kolacji z zakupionych wcześniej materiałów każdy wykonał przepiękną lornetkę. Dzięki temu turyści będą mogli jeszcze lepiej zwiedzać London i dostrzegać nawet te oddalone szczegóły :). Potem już tylko śpiewanki, „cała Anglia czyta dzieciom” i oceny zachowania. No i można było iść spać.
Warto też wspomnieć, że co dzielniejsze Zuchy podjęły się zdawania sprawności „Muchomorka” i dziś przeszli pierwszą próbę – próbę milczenia. Niektórym udało się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków przez całą godzinę. Wielkie gratki! Jutro próba (nie)jedzenia… Zobaczymy ile osób wytrwa :)
Sleep well!