Dzień 5, 05.07.2015
Dzisiejszy poranek (jak i noc) był znacznie, znacznie cieplejszy – także już od samego rana można było paradować w krótkich spodenkach. Dzisiaj wstaliśmy aż 15 minut później, ponieważ tradycyjnie w niedzielę nie ma rozgrzewki – takie to święto.
Po śniadanku, standardowych porządkach i wizycie w salonie fryzjerskim „Druhny company”, zebraliśmy się w Althingu i zabraliśmy za wysiadywanie jaj smoków. Ale jak? Potrzebne były skarpetki, wata, igła, nitka, tekturki i wiele innych przedmiotów. Ale to był dopiero pierwszy etap, po którym zrobiliśmy sobie krótką przerwę. Ruszyliśmy wtedy nad morze Norweskie, aby popływać w jego chłodnych wodach wraz z mieszkańcami sąsiedniej osady – Kattegat. Wszyscy kąpali się aż dwa razy! I krótko mówiąc było super :)
Po tym odświeżeniu wróciliśmy do naszych smoków jeszcze na chwilkę. Ale dosłownie na chwilkę, bo zbliżał się obiad. Dzisiaj bardzo smaczny, niedzielny – rosół i udko z kurczaka :) Po tradycyjnej ciszy (w czasie której troszeczkę popadało) znów usiedliśmy na chwilkę do naszych smoków. jednak żar lejący się z nieba, szybko wygonił nas na kolejną chłodzącą atrakcję. Tym razem woda polała się z… węża! To była chyba jeszcze lepsza zabawa niż zwykła kąpiel :)
Jeszcze przed kolacją poćwiczyliśmy naszą „Sagę o Wikingach”, która brzmi już coraz lepiej. A dodatkowo leżakując w cieniu poczytaliśmy, posłuchaliśmy i prześledziliśmy na mapie wyprawy wikingów oraz losy Odyna i Thora.
Wieczorem zakończyliśmy pierwszy etap narodzin smoków – mają już kompletne ciała i skrzydła – ciąg dalszy nastąpi. Następnie doprowadziliśmy do ładu naszą osadę, która została dzisiaj zaniedbana w wyniku panującego lenistwa (spowodowanego taką pogodą). Później szybkie mycie ząbków i buziek i na młodych Wikingów czekała mała niespodzianka – kino obozowe! Dziś w repertuarze: „Jak wytresować smoka”. Wikingowie prześledzili losy Czkawki i Szczerbatka i udali się na zasłużony sen. Dobranoc :)
Natta.
Czuj!
pwd. M. Jaszczak