Powitał nas kolejny rześki poranek, po którym nastąpił kolejny upalny dzień. Zaczął się tradycyjnie rozgrzewką, poranną toaletą, porządkami i śniadankiem.
Przed południem młodzi Wikingowie uczyli się gospodarowania pieniędzmi, ponieważ musieli zakupić u Kowala materiały na hełmy. Nie było to proste zadanie. Ceny produktów zmieniały się, a konkurencja prześcigała w coraz to lepszych ofertach. Dodatkowo trzeba było opanować nową walutę i zapamiętać, że jeden odyn to 10 thorów, kupić wszystkie potrzebne produkty i jak najwięcej zaoszczędzić. Ten egzamin wszyscy zdali :) Dlatego mogliśmy szybko nauczyć się trudnej sztuki wyrabiania hełmów. I tym sposobem jeszcze przed obiadem wzbogaciło się nasze wikingowe wyposażenie.
Po przerwie poobiedniej znów udaliśmy się „nad morze” w celu zażycia kąpieli w przyjemnej wodzie. Zabawa jak zwykle była przednia – zwłaszcza, że jarl Thoreja pozwoliła się chlapać :) Raz, nie zawsze, czasami, nie w ciąż, więc trzeba korzystać! Ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy i czas kąpieli musiał dobiec końca. Pędzikiem Wikingowie wrócili do osady, aby wystroić się w swoje szaty, zrobić piękne porządki i pomalować trawę na zielono. A wszystko dlatego, że nastał czas na apel otwierający obóz, a przy okazji wizytację komendantów podobozów. Trzeba się zaprezentować z jak najlepszej strony.
Apel na szczęście był szybki i sprawnie przeprowadzony, więc już po 10 minutach można było wrócić do zabaw i pląsów ze smokiem jako motywem przewodnim. I w ten sposób narodziły się takie pląsy jak „Jajo”, „Smocza para”, znany już „Lata sobie mały smoczek”, „Bawiły się smoczki paluszkami” i „Smoczy telefon”.
Po kolacji spotkaliśmy się na Thingu, na którym zaczęliśmy się uczyć „Sagi o Wikingach” – obozowej piosenki, która musi pozostać naszą słodką tajemnicą :) Oceniliśmy też zachowanie i porządki – dzisiaj jeszcze z taryfą ulgową. Generalnie nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Pracujemy nad tym. Ponieważ wejścia do naszej osady – Uppsali – strzeże smok, na tym Thingu dokonaliśmy też wyboru imienia dla niego. Ochrzciliśmy go Węgielek Zorbi. Na koniec wzięliśmy się jeszcze na chwilę do pracy i oszlifowaliśmy nasz statek – będzie piękny!
Po skończonej pracy wszyscy udali się do łazienek umyć ząbki, buźki i rączki. W końcu do snu trzeba być czystym. Punktualnie o godzinie 22:00 w Uppsali zapanowała Natta.
Czuj!
pwd. M. Jaszczak