Dzień 3, 03.07.2015

Powitał nas kolejny rześki poranek, po którym nastąpił kolejny upalny dzień. Zaczął się tradycyjnie rozgrzewką, poranną toaletą, porządkami i śniadankiem.

Przed południem młodzi Wikingowie uczyli się gospodarowania pieniędzmi, ponieważ musieli zakupić u Kowala materiały na hełmy. Nie było to proste zadanie. Ceny produktów zmieniały się, a konkurencja prześcigała w coraz to lepszych ofertach. Dodatkowo trzeba było opanować nową walutę i zapamiętać, że jeden odyn to 10 thorów, kupić wszystkie potrzebne produkty i jak najwięcej zaoszczędzić. Ten egzamin wszyscy zdali :) Dlatego mogliśmy szybko nauczyć się trudnej sztuki wyrabiania hełmów. I tym sposobem jeszcze przed obiadem wzbogaciło się nasze wikingowe wyposażenie.

Po przerwie poobiedniej znów udaliśmy się „nad morze” w celu zażycia kąpieli w przyjemnej wodzie. Zabawa jak zwykle była przednia – zwłaszcza, że jarl Thoreja pozwoliła się chlapać :) Raz, nie zawsze, czasami, nie w ciąż, więc trzeba korzystać! Ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy i czas kąpieli musiał dobiec końca. Pędzikiem Wikingowie wrócili do osady, aby wystroić się w swoje szaty, zrobić piękne porządki i pomalować trawę na zielono. A wszystko dlatego, że  nastał czas na apel otwierający obóz, a przy okazji wizytację komendantów podobozów. Trzeba się zaprezentować z jak najlepszej strony.

Apel na szczęście był szybki i sprawnie przeprowadzony, więc już po 10 minutach można było wrócić do zabaw i pląsów ze smokiem jako motywem przewodnim. I w ten sposób narodziły się takie pląsy jak „Jajo”, „Smocza para”, znany już „Lata sobie mały smoczek”, „Bawiły się smoczki paluszkami” i „Smoczy telefon”.

Po kolacji spotkaliśmy się na Thingu, na którym zaczęliśmy się uczyć „Sagi o Wikingach” – obozowej piosenki, która musi pozostać naszą słodką tajemnicą :) Oceniliśmy też zachowanie i porządki – dzisiaj jeszcze z taryfą ulgową. Generalnie nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Pracujemy nad tym. Ponieważ wejścia do naszej osady – Uppsali – strzeże smok, na tym Thingu dokonaliśmy też wyboru imienia dla niego. Ochrzciliśmy go Węgielek Zorbi. Na koniec wzięliśmy się jeszcze na chwilę do pracy i oszlifowaliśmy nasz statek – będzie piękny!

Po skończonej pracy wszyscy udali się do łazienek umyć ząbki, buźki i rączki. W końcu do snu trzeba być czystym. Punktualnie o godzinie 22:00 w Uppsali zapanowała Natta.

ZDJĘCIA

Czuj!

pwd. M. Jaszczak


Dodaj komentarz