Dzień 12, 12.07.2015

Kolejny poranek na obozie nie rozpieszczał nas. Na szczęście starym, dobrym zwyczajem w niedzielę nie było rozgrzewki, więc nie trzeba było się męczyć przed śniadaniem. Po posiłku nadal „mogło być cieplej” jeżeli chodzi o temperaturę powietrza. Jednak walka z bałaganem tak dobrze posłużyła za poranną gimnastykę, że zaraz po sprzątaniu padły pierwsze pytania „a mogę założyć krótkie spodnie?”.

Dzisiaj w Uppsali odbywał się wielki targ, na którym znaleźli się kupcy z sąsiedniej osady – Kattegat, na „shopping” wpadła też dh. Agata. Jednak, żeby zarobić coś na targu trzeba mieć co sprzedawać. Właśnie dlatego przed południem młodzi Wikingowie stworzyli kolekcję zabawek (Telvani), ozdób do domu (Dira), narzędzi (Askolda) i broni (Redoran). Wszystkie prace były wykonane przepięknie, według indywidualnych pomysłów, „organizm puścił wodze fantazji”. Wikingowie przyłożyli się do tego zadania bardzo dobrze i dokładnie. W ten sposób stworzyli  małe dzieła sztuki.

Po obiedzie (dzisiaj trening się nie odbył, ponieważ trenerka (planowo) wyjechała obozu), niektórym natomiast przypomniało się o możliwości zdawania na sprawności i gwiazdki – wciąż liczymy na kolejne gwiazdki…

Kiedy odpoczęliśmy od obiadu nadszedł czas na świętowanie 10. urodzin Wiktora. To była prawdziwa uczta! Zamiast tortu był arbuz, a zamiast chispów – jabłka, banany i morele :) Dodatkowo na stołach stanęły też ciasta z wczorajszych odwiedzin. W ruch poszedł też szampan o smaku truskawkowym :). Wszyscy bawili się przednie, a doskonałych nastrojów nie mogły popsuć nawet osy, które nieproszone stawiły się na imprezie…

Po uczcie skorzystaliśmy z pryszniców, (bo następna kąpiel dopiero we wtorek…). Czyści i świeżo ubrani Wikingowie mogli zabrać się za przygotowywanie swoich straganów, aby już za chwilkę ruszyć z handlem.

Każdy ród zasiadł przy swoim straganie, a z pieniędzmi wysłał swojego przedstawiciela z misją kupienia jak największej liczby produktów od innych rodów, a jednocześnie wydania jak najmniej pieniędzy. Na naszym stanowiskach zostały kompetentne osoby, które miały stanowczo trzymać ustaloną sobie cenę. Wszyscy wpadli w zakupowy szał i sprzedali chyba wszystko!

Po kolacji nie odbył się Thing, ponieważ udało się zorganizować wieczorną Mszą Świętą. I to by było na tyle atrakcji :)

Zmęczeni Wikingowie tak szybko zasnęli, że nawet nie trzeba im było ogłaszać ciszy nocnej – ledwo wchodzili do łóżek już spali. Dobranoc :)

ZDJĘCIA

 

Czuj!

pwd. M. Jaszczak


Dodaj komentarz