Dzień 8, 21.07.2018, sobota

Dzień chociaż zaczął się słonecznie, to nad Hogwartem zbierały się czarne chmury – nadszedł czas wizytacji – z Ministerstwa Magii przyjechała pani Mafalda Hopkirk, żeby cały dzień przyglądać się zachowaniu uczniów, pracy nauczycieli i całemu działaniu Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Wszyscy trzymaliśmy kciuki, że wszystko dobrze pójdzie…

Niestety! Fatalistyczne przepowiednie Sybilli Trelawney tym razem okazały się prawdziwe… Chociaż początkowo nic nie zapowiadało problemów… Lekcja transmutacji rozpoczęła się planowo po zrobieniu dokładnych porządków. Mimo tego, że wszyscy postępowali zgodnie ze sprawdzoną instrukcją nie powiodło się nam wykonanie „glutków”, które można wykorzystywać do ćwiczenia transmutacji. Na początek była świetna zabawa z mieszaniem kolorów i dodawaniem brokatu, jednak kiedy doszło do najważniejszego momentu wszystko zaczęło się psuć :( Pomimo usilnych starań nic nie chciało się odpowiednio zglutować. Ostatecznie musieliśmy poddać się – zrozumieliśmy też, że to ewidentnie Irytek (złośliwy duch) namieszał w naszych składnikach. W takiej sytuacji później mogło być już tylko lepiej :)

Dla poprawienia nastrojów młodzi czarodzieje udali się więc na rozgrywki Quidditcha i inne zajęcia sportowe. Świetnie się bawili i bez problemu sami wynajdowali kolejne zabawy. W ruch poszły skakanki, paletki, piłki, hula-hopy, frisbee, a nawet guma!

Po obiadku i tradycyjnym „pół godziny dla słoniny i pół godziny czasu wolnego” uczniowie znów udali się na orzeźwiającą kąpiel w jeziorze czarnym. Tym razem udało nam się załapać na dwie tury kąpieli! W ramach oczekiwania na swoją kolejkę kąpieli chłopaki grali w piłkę, powstał przepiękny zamek z piasku, znaleźli się chętni na rysowanie, a dziewczynki  z przyjemnością nasmarowały się kremami z filtrem i położyły na wygrzewającym wszystko słoneczku.

Przed kolacją odbyła się jeszcze krótka lekcja eliksirów cz. 2 – udało nam się zaczarować balony tak, że same się napompowały! Niezbędne składniki to butelka, roztarte skrzydła zaskrzypiaka australijskiego i jad akromantuli. I balony same się pompują!

Wieczorem czarodzieje ubrani w odświętne szaty zasiedli do ogniska. Oprócz oczywistych śpiewanek posłuchaliśmy baśni o włochatym sercu czarodzieja i dowiedzieliśmy się z niej, że życie bez miłości i bliskich to żadne życie. Udało nam się też ocenić zachowanie i chociaż wpadły nawet TROLE (za podnoszenie kijów i innych badyli z ziemi) to w sumie wszyscy byli grzeczni :)

Po zakończonym ognisku wszyscy szybciutko posnęli czekając na kolejny dzień, dzień pełen wrażeń – odwiedziny!

 

zdjęcia