Dzień 3, 16.07.2018, poniedziałek

Obudziło nas pięknie świecące słoneczko, przy takiej pogodzie od razu lepiej się wstawało i porannie ogarniało :) Mimo drobnych przeprowadzek namiotowych (dla większego komfortu mieszkania) całkiem sprawnie udało nam się uporać z codziennymi obowiązkami.

Dzisiaj pierwszorocznych czekała lekcja latania, ale żeby rozpocząć naukę najpierw trzeba mieć na czym latać! Każdy skompletował sobie odpowiedni zestaw  i bardzo szybko powstały przepiękne i niezwykle dobrze latające miotły. Powstało wiele różnych modeli od Komet, przez Błyskawice po Feniksy i Unicorny. Każda miotła jest spersonalizowana – idealnie dopasowana do wzrostu właściciela, co więcej na każdej znajduje się „wygrawerowana” nazwa oraz imię właściciela. Wyjątkowo pojętni uczniowie szybko opanowali trudną sztukę latania do perfekcji i praktycznie z miejsca dostali się do drużyn Quidditcha.

Rozgrywki, chociaż niedługie, wywołały sporo emocji. Każda drużyna składała się z 7 graczy – 3 ścigających, 2 pałkarzy, 1 obrońcy i 1 ścigającego. Gdy kafel, tłuczki i złoty znicz poszły w ruch, rozpoczęła się gra. Troszeczkę brakowało nam komentatora pokroju (Lee Jordana lub Luny Lovegood) ale i tak zarówno rozgrywki jak i kibice byli na najwyższym poziomie. Wśród uczniów znalazło się też paru doskonale zapowiadających się szukających – błyskawicznie łapali znicza :)

Żar lał się z jasnego nieba, a boisko do Quidditcha niestety znajduje się w pełnym słońcu, właśnie dlatego na dzisiaj zakończyliśmy ten porywający sport. Jeszcze przed obiadem, każdy założył skrytkę w Banku Gringotta. Będziemy w nich chować cenne skarby – różdżki, wspomnieni i ciepłe słowa od innych czarodziejów. Podpisane skrytki zawisną w naszej świetlicy :)

Po tradycyjnej ciszy poobiedniej szybciutko wbiliśmy się w stroje kąpielowe i ruszyliśmy w stronę plaży. Jednak po drodze zatrzymało nas grono pedagogiczne Hogwartu i… zawiązali wszystkim oczy i „pojmali”. Pierwoszorocznych czekały różne próby, którym oczywiście wszyscy podołali. Na koniec udało się nam skorzystać z uroków jeziorka. Co prawda nad głowami zbierały się już czarne chmury, a z nieba zaczynało kapać, nie odstraszyło nas to jednak – w końcu woda to woda :) W międzyczasie wyszło na jaw, że uczniowie z siódmego roku użyli eliksiru wielosokowego i podszyli się pod prof. McGonagall, Trelawney, Hooch i prof. Lupina. To taka hogwarcka tradycja, starsi uczniowie urządzają chrzest pierwszorocznym.

Z nieba troszkę pokropiło i na tym się skończyło. Najsłabszą pogodę czarodzieje spędzili na kąpieli w łazience (prefektów). Po kolacji czyści i pachnący świętowaliśmy urodziny Wery, ocenialiśmy zachowanie i porządki oraz czytaliśmy kolejną baśń – o Fontannie Szczęścia.

Liczymy, że jutro znów będzie słonecznie :)

Finite!

P.S. W Hogwarcie internety nie hasają – zdjęć na razie nie będzie… :( Magia niestety zakłóca działanie mugolskich urządzeń…

 

zdjęcia