Dzień 6, 06.07.2017, czwartek

Dzisiaj już od samego rana wspaniale grzało słonko, czuliśmy, że to będzie TEN dzień. Po śniadanku wbiliśmy się w krótkie spodenki, a dziewczynki wyciągnęły nawet sukienki. Ale był warunek – jeżeli będzie porządek pójdziemy na plażę. No i w ten oto sposób Zagubione dzieci zabrały się za sprzątanie. A co to było za sprzątanie! Trwało i trwało, a końca nie było widać…

Ostatecznie chyba nie udało się doprowadzić norek do idealnego porządku. A wszystko przez to, że nagle przez nasz podobóz przebiegł śmiertelnie przerażony Kapitan Hak, którego gonił krokodyl Tiktak. Wanda, Janka i Michasia wpadły w panikę, Dzwoneczek zwiała co sił w skrzydełkach i tylko Piotruś zachował zimną krew ogłaszając wszem i wobec, że niczego się nie boi (taki to ma dobrze…). Jednak od strachu dziewczyny szybko przeszły do zauważenia, że taki krokodyl to dobra ochrona przed piratami! Zagubione Dzieci wyruszyły więc na przeszpiegi – czy ktoś wie o co chodzi z tymi krokodylami? Czy wiadomo, gdzie można takiego znaleźć?

Na szczęście druh komendant jest zawsze dobrze poinformowany i widział, że krokodyle szły brzegiem morza w stronę „miasta”. Szybko (no wcale nie tak szybko, bo okazuje się, że znalezienie plecaczka zaraz po zrobieniu porządków to wcale nie jest takie hop siup…) zebraliśmy się i wyruszyliśmy tropem krokodyla. Wandzie przypomniało się, że kiedyś od siostry przyjaciółki brata chłopaka znajomej Dzwoneczka usłyszała o wielkim zlocie krokodyli, który zawsze odbywa się jakoś na początku lipca. No i chyba trafiliśmy na właściwy trop. Plaża była raczej zaludniona (im bliżej Rusinowa tym więcej ludzi i krokodyli), a brzeg momentami kamienisty (zaliczyliśmy więc wspaniały masaż stóp!), ale udało nam się dotrzeć na miejsce i zdobyć jednego krokodyla. Szybko otrzymał swoje imię – Mauti, i wspólnymi siłami udało się nad nim zapanować. Zanim wróciliśmy do Drzewa Wisielca zatrzymaliśmy się na pysznych lodach. Zagubione Dzieci zjadły po kulce tych pysznych smakołyków i pognały na obiad!

Niektórzy zmęczeni, jedni bardziej inni mniej, wszyscy dotarliśmy na obiad. A zaraz po nim nastała cisza poobiednia – pół godziny dla słoniny i pół godziny czasu wolnego, który upłynął głównie na grach i zabawach sportowych. Tak naprawdę to nasze pół godziny czasu wolnego zostało troszkę skrócone, żebyśmy mogli ze spokojem przebrać się w stroje kąpielowe. I tak to się zaczęło!

Na plażę zabraliśmy Mutiego, żeby go oswoić. Ależ to było wspaniałe, acz wymagające zadanie. To wcale nie jest takie proste utrzymać się na krokodylku, gdy fala zalewa i wszystko się chwieje. Na szczęście podołaliśmy  i temu :) Oprócz kąpieli w ruch poszły wiaderka, łopatki, grabki, foremki i wszystko inne, co akurat mogło się przydać do zabawy w piasku. Niektórzy oczywiście nadal najchętniej skakali nad falami, albo zakopywali się wzajemnie w piasku – grunt, że nie opuszczały nas dobre nastroje.

Wieczorkiem szybko ubrani w pidżamki i umyci, zebraliśmy się w Pokoju Bajek. Udało się rozwiązać nasze pierwsze problemy, przyjąć nowe okrzyki i posłuchać bajki na dobranoc. Jak dobrze się zasypiało później… :)

Dobranoc!

zdjęcia

P.S. Na odwiedziny zapraszamy od 12:00-20:00! Podaję dokładną mapkę dojazdu:

Nibylandia